takie książki powinno się zostawiać na ławkach w parku, na przystankach autobusowych, w przedziałach w pociągu. nie po to, żeby się ich pozbyć, ale po to, żeby jak najwięcej osób mogło po nie sięgnąć i przeczytać.
historia napisana oczami jasia, który chociaż jest niepełnosprawny, wcale nie jest tylko rośliną, którą trzeba podlewać(karmić) i wystawiać na słońce, jakby się mogło niektórym wydawać. jest on pełnowartościowym człowiekiem, którego trzeba dostrzec, tak jak znajduje się ukryty na wyspie skarb.
jaś nie ma w sobie żadnych złych uczuć, żadnego żalu czy pretensji. radość znajduje w prostych rzeczach, w świeżym powietrzu pod akacją, w uroczym przywitaniu 'cześć, jasiu' czy matczynym pożegnaniu 'dobranoc, żółwiku'. potrafi cieszyć się, kochać, a nawet zmieniać bieg wydarzeń, bo przecież... wszystko jest możliwe.
gdy dostałam tę książkę w swoje ręce, od razu pomyślałam o oskarze i pani róży. jeśli komuś się podobała powiastka pana schmitta, ta również powinna przypaść do gustu, a jeśli nie - to i tak polecam, bo takie utwory czytać warto, w każdym momencie swojego życia.
moja ocena: 5/6.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz