niedziela, 19 grudnia 2010

szklany zamek

szklany
już nie pamiętam, co mnie bardziej skłoniło do kupna i przeczytania tej książki, czy było to piękne zdjęcie z przodu, ładnie brzmiący tytuł, opis z czwartej strony okładki czy po prostu niska cena. zapewne była to wypadkowa wszystkich tych czynników. jedno jest pewne - decyzja o zakupie była nagła i jednocześnie trafna. dopiero po przeczytaniu książki zwróciłam uwagę na to, że główna bohaterka nazywa się tak samo jak autorka i dowiedziałam się z internetu, że ta powieść jest swego rodzaju autobiografią. 

jeannette walls rozlicza się ze swoją przeszłością, a dokładniej mówiąc, ze swoimi rodzicami. w tej powieści autorka zatacza koło, początkowo opisując dorosłe życie, by na wiele stron zniknąć w otchłani swojego dzieciństwa i na koniec wrócić do końca (ciągu dalszego) swojej historii. a trzeba przyznać, że jej dzieciństwo i dorastanie nie było przeciętne, ani tym bardziej usłane różami. rose mary - matka - artystka, egocentryczka, skupiająca się głównie na swoim talencie i zupełnie oderwana od rzeczy przyziemnych. rex - ojciec - człowiek o wielkiej wyobraźni, alkoholik, wielbiciel fizyki. plus trójka rodzeństwa, którzy razem z jeannette często musieli zadbać sami o siebie, zwłaszcza gdy w domu (a raczej w podróży, która była domem) nie było co jeść czy w co się ubrać. zdarzało się tak nierzadko, gdyż rose i rex uczyli dzieci, żeby nie przywiązywać się zbytnio do miejsc, do rzeczy, a gdy przenosili się z miejsca na miejsce zabierali tylko to, co najpotrzebniejsze. dla matki były to z pewnością obrazy, a nie praktyczne przedmioty potrzebne rodzinie. wolała namalować obraz niż ugotować zupę, która zaraz by znikła w żołądku, a jej dzieło przecież przetrwa wiele dłużej. grunt to dobra argumentacja.

początkowo bardzo śmieszyła mnie ta powieść. kreatywne rozwiązania problemów, które napotykała na swojej drodze ta rodzina powodowały uśmiech na mojej twarzy. dawanie sobie wzajemnie gwiazdek z nieba (nie było pieniędzy na inne prezenty) czy ciągle towarzyszące myśli o szklanym zamku, który ojciec obiecał zbudować i który miał być ostoją bezpieczeństwa, szczęśliwości i spokoju. im głębiej w strony, tym głębsze moje oddechy, gdyż w tych wspomnieniach pojawiło się trochę więcej smutku i goryczy, niż mogłoby się wydawać na początku. co prawda, jeannette walls nikogo nie obwinia i nie wydaje się, by odczuwała żal wobec rodziców za ich wybory, jednak nie było jej łatwo, gdy postanowiła zostawić rodzinę i zacząć życie na własną rękę, tak jak jej starsza siostra. doszło do sytuacji, gdy rodzice wybrali życie bezdomnych i nic nie mogła na to poradzić, pomimo iż chciała im pomóc jak tylko mogła, to był ich wybór.
bardzo dobra książka, o specyficznych relacjach rodzinnych i o wychodzeniu na ludzi, mimo wszystko.

ocena: 5,5/6.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz