niedziela, 19 grudnia 2010

ona śpiewała bolera

bolera
guillermo cabrera infante to jeden z najwybitniejszych pisarzy kubańskich, który spędził 40 lat na emigracji. posiadanie jego utworów na kubie nadal grozi nałożeniem sankcji. jego twórczość u nas w polsce nie była także długo znana, dopiero parę lat temu pojawił się pierwszy zbiór esejów mea cuba

ona śpiewała bolera to tak naprawdę dwie historie, dwa opowiadania, dwie kobiety, których jedynym wspólnym elementem była scena. 

pierwsza historia to jeden rozdział z powieści hawana dla zmarłego infanta z 1979 roku i opowiada o aktorce, o amazonce, o uzbrojonej po zęby kochance, o pięknej i podstępnej margaricie posiadającej wiele imion i wiele wcieleń. to też opowieść o autorze, który przeżywa miłosne rozkosze i nie potrafi się uwolnić od oplatającej go z każdej strony zagubionej kobiety. druga historia jest o la freddy, czarnej śpiewaczce o monstrualnym ciele i pięknym głosie. z jednej strony jest niezwykle odpychająca, by za chwilę przyciągnąć do siebie cudownymi dźwiękami, które są wielu inspiracją. ten wątek pojawił się w powieści zatytułowanej tres tristes tigres z 1967 roku.

chyba bardziej podobał mi się pierwszy wątek, może dlatego, że był bardziej rozbudowany, pełen niepewności, dialogów udręczonych, którzy z tego stanu pragnęli uwolnić siebie nawzajem. w drugiej części byłam myślami bardziej przy muzyce niż przy bohaterach.

jest to poniekąd literatura knajpiana, w której bohaterami są również miejsca spotkań bohaterów. w tym wypadku najważniejszym bohaterem jest samo miasto - havana - pełna życia, muzyki, ale też nostalgii, zwłaszcza po rewolucji. wszystko to zgrabnie się prezentuje w tym krótkim zbiorze. można zanurzyć się w namiętności, w havanie, w muzyce, w nocy, które stanowią niezaprzeczalną wartość dla autora.

ocena: 3,5/6.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz