sobota, 25 lutego 2012

mint tea

dziś nie będzie o książkach, ale o herbacie, która przecież tak często towarzyszy nam przy czytaniu. kawę zostawię tym razem w spokoju, aczkolwiek też może być przyjemnym kompanem. wróćmy do meritum: ach, ta herbata. w moim mniemaniu królowa trunków bezalkoholowych. w ulubionym kubku czy wytwornej filiżance? zielona, biała, owocowa? jej zapach potrafi przywołać różne miłe chwile. przez ostatni tydzień karmiłam swoje podniebienie herbatą ze świeżymi listkami mięty. od teraz jej smak będę kojarzyć z ciepłym wspomnieniem pośrodku odchodzącej w siną dal zimy. słoneczne dni, piękne aromaty, litry herbaty i dwie przeczytane książki, ale o nich w następnym poście. póki co: przed państwem panna herbata


8 komentarzy:

  1. Herbata! Uwielbiam, nie wyobrażam sobie dnia, zwłaszcza jak taka aura za oknem a nie inna, bez kubka herbaty, obojętnie - białej, zielonej, owocowej... zazwyczaj kończy się na około 10

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mnie również hektolitry :D jak gotuję wodę, to od razu na dwie herbaty, bo wiem, że jedna to dla mnie za mało. a kubki mam duże ;)

      Usuń
  2. czy to herbata miętowa z listkami mięty czy same listki mięty w gorącej wodzie parzone? czy może czarna herbata z listkami mięty?

    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. piłam właśnie albo czarne parzone z miętą, na słodko i gorzkie, oraz też same listki parzone w gorącej wodzie :) wszystko pyszne.

      Usuń
  3. z szafki w której trzymam herbatę już się wylewa, tyle różnych nakupowałam (: niech żyją herbatopijcy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taaak, najbardziej lubię przechowywać herbatę w puszkach, ale pomimo że co i raz jakąś dokupię, to i tak brakuje miejsca ;)

      Usuń
  4. Herbata - już samo słowo niesie magię... Mam niedaleko swojej pracy takie herbaciany sklep, który omijam szerokim łukiem, czasem tylko przyklejając nos do szyby. Bo gdy tam wchodzę nieodmiennie się zakochuję i portfel chudszy i nędzniejszy wychodzi. After Eight, Jabłka z Calvados, Secert Garden, Momente... Każda ulubiona, albo prawie ulubiona... Piję najczęściej czarną aromatyzowaną, rzadziej białą, bo jest taka dostojna, królewska w smaku, specjalnookazyjna... Owocowe to raczej lato, raczej na zimno, taka delikatna zabawa w herbatę. Zielona nie, bo boli mnie potem w całym ciele, nie akceptuję jej, choć lubię. Zawsze, zawsze herbata, w domu, w pracy, gdy wychodzę gdzieś, kawiarnia (bo kawy nie piję) i spotkanie u znajomych... Miss Tea...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pierwszy raz słyszę o tym, żeby zielona herbata powodowała ból. to niedobrze, ale widzę, że inne herbaty działają już lepiej, smaczniej :)

      Usuń