poniedziałek, 25 lipca 2011

babie lato

z philippem bessonem jest jak z amelie nothomb. ich książki chłonie się podczas jednej podróży pociągiem, jednego spaceru do parku czy jednego wieczoru przed snem. i wbrew pozorom nie jest to zarzut.

jestem blisko przeczytania wszystkich książek bessona wydanych u nas w polsce. babie lato jest jego "moją" czwartą powieścią i należy do "typowych" książek tego autora - małe miasteczko, skupienie na dwóch (może trzech) bohaterach, niewielka akcja, psychologiczne podejście do człowieka. dla mnie niewiele więcej potrzeba, żeby uznać jego powieść za udaną, gdyż philippe besson zgrabnie prowadzi czytelnika po zaułkach myśli bohaterów. tym razem wziął pod swoje skrzydła parę, która spotyka się po pięciu latach, poprzedzonych trudnym rozstaniem. tłem dla ich rozmowy jest mała duszna kawiarnia, do której nie zagląda nikt poza barmanem, wspólnym znajomym obojga. 
pomimo iż ich spotkanie jest zupełnie przypadkowe, gdyż przy rozstaniu obiecali sobie, że nigdy więcej się nie będą kontaktować, to jednak uczucia powstałe w ciągu ich kilkuletniego związku dają o sobie znać nawet po tych pięciu latach, włącznie z żalami, pretensjami i próbami zapomnienia o tym, co złe. wszystko wraca. bohaterowie początkowo próbują rozmawiać ze sobą w taki sposób, żeby ukryć własne słabości i nie przyznawać się do tego, co ich dręczy, jednak żeby wszystko stało się jasne, potrzebna jest im szczerość, która powoli nadchodzi...

mądra to książka. piękna i pomimo tylko 150 stron, pełna wielu ludzkich zmagań, zwłaszcza jeśli te zmagania dotyczą uczuć wobec drugiego człowieka. nic tu więcej nie dodam, po prostu polecam!



ocena: 5/6.

4 komentarze:

  1. zaciekawiłaś mnie swoją recenzją, a szczególnie porównaniem autora do Amelie Nothomb, którą bardzo lubię;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Twój blog. Właśnie zamówiłam w księgarni internetowej Babie lato. Dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę, wstyd się przyznać, ale nie czytałam nic Nothomb oraz Bessona...
    Jakoś w ogóle nie istnieją w mojej świadomości jako fajni autorzy i trudno mi podporządkować ich książki do konkretnego gatunku.

    Ale teraz, po Twojej bardzo zachęcającej recenzji, wiem, że muszę spróbować i zapoznać się z panem Philippe, jak i panią Amelie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. melancholic, skoro lubisz amelie, myślę że besson też przypadnie Ci do gustu ;)
    pat, dziękuję :) i miłego czytania babiego lata!
    claudette, to żaden wstyd! :] ja po prostu kręcę się wokoł tej dwójki ciągle i nieustannie, zwłaszcza, że na książki bessona ciągle trafiam w taniej książce :)

    OdpowiedzUsuń