bohaterów tej książki o jakże przewrotnym tytule wcale nie spotyka zbyt wiele szczęścia.
to jest niesamowite uczucie, gdy czytasz opowiadania napisane bardzo przystępnym językiem, co powoduje, że wydają się lekkie i przyjemne, a tu zza każdego rogu kartki czai się coś, co wprawia w osłupienie; historia, która powala na łopatki swoją złożonością, bez krzty efekciarstwa czy kiczu.
każde z tych dziesięciu opowiadań napisanych przez laureatkę międzynarodowej nagrody bookera, niesie na swoich plecach cień tragedii, cień tajemnicy, cień cierpienia. z pozoru banalne historie dotyczące przemijania, śmierci, zazdrości, przebaczenia.. stają się unikatowe ze względu na psychologiczne podejście do bohaterów, którzy często nie zdają sobie sprawy z przeżywanych wydarzeń, pragną jak najszybciej uporać się z problemami, a zapominają o poszczególnych etapach radzenia sobie z cierpieniem, które nieprzetworzone prędzej czy później się odezwie.
niektóre tragiczne historie zawarte głęboko zapadają w pamięć. pod płaszczykiem codzienności chowają się obawy przed ujawnieniem prawdy, wątpliwości co do wybaczenia, dylematy związane z wyborem odpowiedniej drogi w życiu, próby dotarcia do swoich pragnień i uzasadnienia własnych zachowań.
każde opowiadanie to mały kanadyjski skarb narodowy. alice munro pisze opowiadania od 50 lat, więc mam nadzieję, że polskie wydawnictwa będą miały co robić w tym kierunku.
ocena: 5/6.
o matko. trafiłam chyba do raju, lecę się kąpać, bo czeka mnie długa nocka z Twoim blogiem :)
OdpowiedzUsuńno coś Ty ;) cieszę się, a nuż zachęcę Cię do jakiejś książki.
OdpowiedzUsuńmałe uściślenie: Munro raczej nie pisze powieści, nazywana jest kanadyjskim Czechowem za to, o czym piszesz w notce: prostotę, za którą czai się psychologiczna studnia, a wszystko to na 30 stronach.
OdpowiedzUsuńnie dodałabym nic więcej do tego, co napisałaś. Może oprócz jednego punktu do oceny; Zbyt wiele szczęścia jest na mojej półce z najukochańszymi książkami. Ale ja jestem fanatyczką języka, Munro zaspokaja wszystkie moje potrzeby w tym zakresie.
porcja, taaak, masz rację, munro jest bardzo taka jak czechow. czasem zapominam, że każde opowiadanie to oddzielna sprawa i traktuję wszystkie jak jedna wielką powieść, stad mój błąd ;)
OdpowiedzUsuńMamy jeszcze Uciekinierkę, pierwszy zbiór, który wyszedł w Polsce, przygotowują Widok z Castle Rock... Do Bookera jednak było o niej w Polsce cicho, a szkoda. Mogła zostać moją ukochaną pisarką lata temu. :)
OdpowiedzUsuńBardzo się ucieszyłam widząc tę recenzję u Ciebie, dzięki :)
porcja, słyszałam o uciekinierce, że słabsza od tego, co tu. najlepiej samemu się przekonać, więc gdy ochłonę, pewnie po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuń