sobota, 28 maja 2011

córka żołnierza nie płacze

kaylie jones jest córką słynnego pisarza jamesa jonesa. jest to jedyna powieść tej autorki wydana u nas w kraju, a szkoda, bo chętnie sięgnęłabym po inne jej pozycje. córka żołnierza nie płacze to świetnie napisana powieść obyczajowa, pisana z perspektywy czasu przez młodą kobietę, która wspomina swoje dzieciństwo w paryżu, zaadoptowanie przez rodziców małego chłopca, który zupełnie zmienia stosunki w rodzinie, zazdrość wobec najbliższych, a z drugiej strony trwanie przy sobie w najtrudniejszych chwilach.

kaylie jones zachwyca bezpretensjonalnością i łatwością wchodzenia w głowy bohaterów. relacje w tej rodzinie mogą być skomplikowane, ale nikt nie zapomina o sobie nawzajem. ich życie w książce toczy się płynnie, z dojrzewaniem dzieci w tle, z pierwszymi doświadczeniami seksualnymi i pierwszymi bójkami, z liberalnym podejściem do życia, ze swobodą wychowywania w zaufaniu, a jednocześnie w szacunku i zrozumieniu. 

chociaż główna bohaterka - córka żołnierza - była małą, rozpieszczoną egoistką, to jednak wyrosła na mądrą kobietę, która pisze swoje wspomnienia - po części fikcyjne, bo pamięć wybiórczo traktuje doświadczenia i zachowuje je w głowie w różnej, często zmienionej postaci. tak naprawdę nie jest to dosadnie napisane, ale powieść można nazwać autobiograficzną, a na pewno dotyczącą relacji pisarki z ojcem. 

jest to kolejna książka z serii kalejdoskop, która mnie ujmuje i sprawia, że czuję radość z przeczytania książki. trudne relacje pod płaszczykiem swobodnego stylu pisarki można połknąć w jeden wieczór, jednak polecam dawkować sobie tę przyjemność poznawania prawdy o rodzinnych smaczkach, nawet jeśli bywają słodko-gorzkie.



ocena: 5/6.

środa, 11 maja 2011

okruchy codzienności

w miasteczku najważniejsze są kościół, ratusz i sklep spożywczy, choć sklepowi przydałoby się odmalowanie.

elizabeth strout umieściła bohaterów powieści w małym miasteczku, w którym niewiele się dzieje. mieszkańcy zajmują się codziennymi, z pozoru błahymi rzeczami, nikt specjalnie się nie wyróżnia, żeby sąsiedzi nie mieli o czym dyskutować (największa rozrywka w miasteczku!). życie płynie wolno i całkiem leniwie. powoli z powieści wyłania się obraz samotnych, ukrywających swoje żale i złości ludzi, którzy często żyją życiem, które mimo iż sami wybrali, to nie jest ono spełnieniem ich marzeń.

teoretycznie główną bohaterką powieści jest olive kitteridge - powściągliwa i surowa nauczycielka matematyki, jednak każdy rozdział, każde opowiadanie skupia się wokół poszczególnych osobowości w miasteczku i społecznych problemów, które otaczają mieszkańców. elizabeth strout ukazuje szeroki wachlarz często ukrytych emocji, jakie targają bohaterami. to całe emocjonalne spektrum powoduje, że nie da się przeczytać książki za jednym razem. po kilkudziesięciu stronach robi się duszno i trzeba otworzyć okno, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza i po jakimś czasie wrócić do powieści. inaczej można czasem udusić się beznadzieją i smutkiem, który choć często niewidoczny, to mimo wszystko siedzi w każdym z bohaterów.

okruchy codzienności powinno się czytać niespiesznie, żeby dostosować swój rytm czytania do rytmu życia bohaterów. wtedy łatwiej docenić tę powieść, a nawet się nią zachwycić. akcji tutaj niewiele, ale sama psychologia postaci powoduje, że warto sięgnąć po tę książkę, a ja czekam na kolejną powieść tej autorki. chciałabym, żeby następnym razem przemyciła więcej budujących emocji.



ocena: 4,5/6.