poniedziałek, 29 sierpnia 2011

zbyt wiele szczęścia

bohaterów tej książki o jakże przewrotnym tytule wcale nie spotyka zbyt wiele szczęścia.

to jest niesamowite uczucie, gdy czytasz opowiadania napisane bardzo przystępnym językiem, co powoduje, że wydają się lekkie i przyjemne, a tu zza każdego rogu kartki czai się coś, co wprawia w osłupienie; historia, która powala na łopatki swoją złożonością, bez krzty efekciarstwa czy kiczu.

każde z tych dziesięciu opowiadań napisanych przez laureatkę międzynarodowej nagrody bookera, niesie na swoich plecach cień tragedii, cień tajemnicy, cień cierpienia. z pozoru banalne historie dotyczące przemijania, śmierci, zazdrości, przebaczenia.. stają się unikatowe ze względu na psychologiczne podejście do bohaterów, którzy często nie zdają sobie sprawy z przeżywanych wydarzeń, pragną jak najszybciej uporać się z problemami, a zapominają o poszczególnych etapach radzenia sobie z cierpieniem, które nieprzetworzone prędzej czy później się odezwie. 

niektóre tragiczne historie zawarte głęboko zapadają w pamięć. pod płaszczykiem codzienności chowają się obawy przed ujawnieniem prawdy, wątpliwości co do wybaczenia, dylematy związane z wyborem odpowiedniej drogi w życiu, próby dotarcia do swoich pragnień i uzasadnienia własnych zachowań.

każde opowiadanie to mały kanadyjski skarb narodowy. alice munro pisze opowiadania od 50 lat, więc mam nadzieję, że polskie wydawnictwa będą miały co robić w tym kierunku.



ocena: 5/6.


czwartek, 25 sierpnia 2011

pewna forma życia

oko spoglądające zatrważająco. tytuł niewskazujący na nic dobrego. opis z czwartej strony okładki wprawiający w zdziwienie. co tym razem wymyśliła nasza amelie nothomb i standardowo podała czytelnikom na około stu-stronicowej tacy? ano historię na wskroś prawdziwą, bo o podejściu pisarki do swoich czytelników, zwłaszcza tych, którzy postanawiają wejść z nią w bliższy kontakt i pisać do niego dziękczynne / błagalne / osobiste listy.

pisarka dostaje dziennie stosy listów, które selekcjonuje, dzieli na wymyślone przez siebie kategorie, a następnie czyta i odpisuje. te najkrótsze zostawia sobie na deser, gdyż lubi najbardziej takie, w których sedno jest ukryte na najwyżej dwóch kartkach. dwie kartki to optimum. idealnie wyważony list od czytelnika powinien posiadać nie więcej słów niż te, które mieszczą się na wspomnianej przestrzeni. 

pewną niespodzianką jest list od otyłego żołnierza stacjonującego w bagdadzie, który jest wielkim fanem pisarki i liczy na jej zrozumienie. po kolei w każdym liście opisuje historię radzenia sobie ze stresem, rzeczywistością, wojennymi problemami. amelie wchodzi w ten układ, podsuwając mu pewne pomysły, powoli zagłębiając się w jego niesamowitą opowieść, by na koniec doznać uczucia szoku.

tym razem pisarka ukazała swój stosunek do czytelników piszących listy, mieszając mitomańską fikcję z okrutnym obrazem wojennej rzeczywistości i problemów ludzi stykających się bezpośrednio z wielkim stresem. nie raz wspominała w swoich książkach o anoreksji czy bulimii, lecz tym razem opisała problem związany z jedzeniem w oryginalny sposób, mając na celowniku dwustukilogramowego żołnierza szukającego sensu i pomocy. jestem pełna podziwu.



ocena: 5/6.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

jeszcze dzisiaj nie usiadłam

agnieszka drotkiewicz stworzyła niezwykłą atmosferę, zapraszając do rozmowy dziesiątkę mniej lub bardziej znanych osób. kluczem tych wywiadów miała być odpowiedź na pytanie jak żyć? i chociaż spodziewałam się pewnego rodzaju banałów, to muszę przyznać, że nic takiego w zamian nie otrzymałam.

książkę rozpoczyna wywiad z redaktorką miesięcznika midrasz bellą szwarcman-czarnotą, która wspomina o kulturze żydowskiej, o tradycji kulinarnej, która spaja rodzinę, o tytułowym stwierdzeniu, że "jeszcze dzisiaj nie usiadłam", w którym jest zawarta cała kwintesencja, z jednej strony mówiąca o poczuciu krzywdy, a z drugiej  świadcząca o triumfie i pracowitości. 

o pracy totalnej mówi również monika richardson, która zmieniała kierunek swojej kariery wielokrotnie. w wywiadzie tym skupia się na rodzinie, przygodzie z mainstreamem i chwytaniem mitycznego teraz

do historii natomiast wraca basil kerski, który od trzydziestu lat mieszka w berlinie i opowiada o swojej polskości w tym mieście, przywodząc na myśl ulubionych pisarzy i bohaterów ich książek.

interesującą jest rozmowa z lek. med. hanną kowalczyk, która obecnie zajmuje się medycyną informacyjną, bazującą na naturalnych możliwościach naszego organizmu: w myśl medycyny informacyjnej w dłoń czy w stopę wpisany jest cały organizm, a z drugiej strony wszechświat jest wpisany w nas, a my we wszechświat, że składniki, które budują nasze ciało, budują również skałę.

najbardziej ciekawa byłam wywiadów z dwoma pisarkami: dorota masłowską i sylwią chutnik. masłowska dała się pokazać jako normalna dziewczyna, której sukces nie zawrócił w głowie, ale przyznaje, że może być on niebezpieczny: moment spełnienia jest bardzo niebezpieczny, ponieważ spełnienie samo w sobie ma coś z końca. więc może lepiej, jak ten sukces trafia na niesfrustrowany, jeszcze nietoksykowany łaknieniem go grunt. bo inaczej łatwo o wendetę.

sylwia chutnik skupia sie na polskim feminiźmie i próbie radzenia sobie z rzeczywistością, a najważniejsze to mieć kręgosłup, cel, drabinę swojego życia, bez której ani rusz, bo można łatwo się pogubić.

w wywiadach tych agnieszka drotkiewicz jest bardzo aktywna. z jej wypowiedzi można by skleić mądry, interesujący monolog. jej rola nie ogranicza się do suchych pytań, lecz odpowiednio naprowadza swoich rozmówców, tworząc klimat, gdzie wszyscy siedzą przy jednym stole, śmieją się, rozmawiają o literaturze, filmach, winie, jedzeniu i przeprowadzkach.



ocena: 6/6.