bohaterów tej książki o jakże przewrotnym tytule wcale nie spotyka zbyt wiele szczęścia.
to jest niesamowite uczucie, gdy czytasz opowiadania napisane bardzo przystępnym językiem, co powoduje, że wydają się lekkie i przyjemne, a tu zza każdego rogu kartki czai się coś, co wprawia w osłupienie; historia, która powala na łopatki swoją złożonością, bez krzty efekciarstwa czy kiczu.
każde z tych dziesięciu opowiadań napisanych przez laureatkę międzynarodowej nagrody bookera, niesie na swoich plecach cień tragedii, cień tajemnicy, cień cierpienia. z pozoru banalne historie dotyczące przemijania, śmierci, zazdrości, przebaczenia.. stają się unikatowe ze względu na psychologiczne podejście do bohaterów, którzy często nie zdają sobie sprawy z przeżywanych wydarzeń, pragną jak najszybciej uporać się z problemami, a zapominają o poszczególnych etapach radzenia sobie z cierpieniem, które nieprzetworzone prędzej czy później się odezwie.
niektóre tragiczne historie zawarte głęboko zapadają w pamięć. pod płaszczykiem codzienności chowają się obawy przed ujawnieniem prawdy, wątpliwości co do wybaczenia, dylematy związane z wyborem odpowiedniej drogi w życiu, próby dotarcia do swoich pragnień i uzasadnienia własnych zachowań.
każde opowiadanie to mały kanadyjski skarb narodowy. alice munro pisze opowiadania od 50 lat, więc mam nadzieję, że polskie wydawnictwa będą miały co robić w tym kierunku.
ocena: 5/6.