niedziela, 11 grudnia 2011

mapa i terytorium

w literaturze czy muzyce właściwie nie sposób zmienić nurtu; możesz mieć pewność, że cię zlinczują. z drugiej strony, jeśli w kółko robisz to samo, oskarżą cię, że się powtarzasz i chylisz ku upadkowi, ale jeśli się zmienisz, to ci powiedzą, że jesteś niespójny i rozproszony.

trudno pisać o mapie i terytorium, nie nawiązując do poprzednich utworów houellebecqa. praktycznie w każdej jego powieści scenariusz jest ten sam: znudzony życiem bohater, szukający seksu i ekscytacji plus romans w tle, który nigdy nie kończy się dobrze. tym razem pisarz posunął się o krok do przodu. jest to najmniej efekciarska książka w jego karierze. przejmujący smutek ciągnie się przez wszystkie karty powieści, niepodsycany żadnymi erotycznymi ekscytacjami, a jedynie opisem francuskiej rzeczywistości.

ironiczny portret paryskiego świata artystów, ludzie, którzy są zarówno produkującymi, jak i produktami, przerost formy nad treścią - wszystko to prowadzi do rozkładu europejskiej cywilizacji. wartość cierpienia i śmierci króluje nawet nad wartością rozkoszy i seksu. houellebecq tradycyjnie już potępia kapitalizm i utracone we współczesnym świecie człowieczeństwo.

bohaterów powieści jest dwóch. jed martin - artysta, który odnosi sukces dzięki fotografowaniu map michelina. poznaje piękną rosjankę olgę, dzięki której zostaje wprowadzony w świat wielkiej sztuki i jeszcze większych pieniędzy. po serii sukcesów jed prosi znanego pisarza o napisanie wstępu do katalogu swojej wystawy. nie byłoby w tym nic dziwnego, gdy tym pisarzem nie był... sam michel houellebecq.

wprowadzenie do powieści swojej osoby było dość ryzykownym, aczkolwiek śmiałym posunięciem. houellebecq jawi się jako zaniedbany, niezbyt przystępny pijak. szybko znajduje wspólny język z jedem. obydwaj są oderwani od rzeczywistości, posępni i nieprzychylnie nastawieni do ludzi. ich relacje z kobietami ograniczają się do nietrwałych romansów. skupiają się bardziej na swojej sztuce niż otoczeniu. w przypadku jeda, którego matka popełniła samobójstwo, a ojciec raz do roku spędza z nim wigilijny wieczór, brak umiejętności interpersonalnych tkwi w historii rodzinnej, której do końca sam artysta nie jest świadomy.

trzecia część powieści wydaje się najbardziej interesująca. bestialskie zabójstwo i jakże oczywiste przyczyny morderstwa tylko przytakują tezie o upadku rzeczywistości. ekonomiczna katastrofa spowoduje powrót do natury i tego, co do tej pory niedocenione. spokój tkwi w prostocie, a najbardziej przekonuje się o tym jed, fotografując najpierw śrubki, później mapy, a na końcu triumf roślin nad cywilizacją. nie jest to książka wybitna, ale na pewno warto ją przeczytać. 


ocena: 4/6.

piątek, 2 grudnia 2011

książkowe prezenty

zwyczajnie na świecie brakuje mi czasu. senność z listopada przeniosła się na grudzień, który upłynie pod znakiem ciepłego płaszcza, marcepanu i mroźnych spacerów. staram się nie utknąć przy komputerze, ale różnie z tym wychodzi. trochę czytam, myślę o bliskich, o podarunkach, a te pierwsze mikołajkowe już za chwilę. zawsze mam problem, gdy ktoś pyta mnie, co chciałabym dostać w prezencie. lubię niespodzianki, ale z drugiej strony ze mną jest łatwo, bo każdą książkę, film czy płytę przygarnę bardzo chętnie. stworzyłam więc listę książek, które zainteresowały mnie w ostatnim czasie, a których nie miałam jeszcze okazji przeczytać. a nuż może ktoś z rodziny zajrzy na bloga i będzie miał problem z głowy ;)

zatem przedstawiam okładki, których grzbiety pięknie prezentowałyby się w moim niebieskim książkowym regale: